16.02.2014

Udany rewanż Kanonierów





Słodki rewanż. To chyba jedyne o czym myśleli podopieczni Arsena Wengera przed meczem 1/16 FA Cup przeciwko Liverpoolowi.
W niedawnym ligowym pojedynku tych drużyn na Anfield, Arsenal został wręcz zmasakrowany przez The Reds. Wynik 5-1 na długo pozostanie w pamięci kibiców jednych i drugich.
Tym razem na Emiratem pałający żądzą zemsty Arsenal rozpoczął z Fabiańskim, Sanogo, Podolskim i Jenkinsonem w składzie.
W składzie gości pojawił się wracający po kontuzji Daniel Agger, a także między słupkami Brad Jones, którego oglądać możemy tylko w rozgrywkach pucharowych. W ataku oglądaliśmy tych samych zawodników, którzy w niedawnym meczu wyrządzili Arsenalowi tyle krzywdy, czyli trio Sturridge, Suarez i Sterling.


Mecz na dobre zaczął się w 16 minucie, kiedy to zagotowało się pod bramką Brada Jonesa. Piłę w powietrzu ładnie zgasił Sanogo, lecz jego uderzenie zostało zablokowane. Na szczęście dla Arsenalu najlepiej w zamieszaniu odnalazł się Oxlade-Chambaerlain, który otworzył wynik spotkania mocnym strzałem.
Mimo prób z obydwu stron taki wynik utrzymał się do przerwy.

Druga połowe świetnia rozpoczęła się dla gospodarzy, gdyż w 47 minucie wynik na 2-0 podwyższył Lukas Podolski.
W tym momencie Liverpool wziął się za odrabianie strat i już w 59 minucie na tablicy wyników mieliśmy 2-1. Jedenastkę podyktowaną za faul na Suarezie, na bramkę zamienił Steven Gerard.
Mimo prób Liverpoolczykom nie udało się zdobyć wyrównującej bramki i mecz zakończył się zwycięstwem Arsenalu 2-1.
Rewanż na niedawną porażkę w pewnym sensie się udał. Być może wynik nie był tak okazały jak dla The Reds na Anfield, ale koniec końców i tak najważniejsze jest zwycięstwo i awans do kolejnej rundy FA Cup.

Statystyki ukazują nam, że z przebiegu całego spotkania stroną aktywniejszą byli goście z miasta Beatlesów, ale większe posiadanie piłki i przewaga w ilości strzałów nie przełożyła się na końcowy rezultat.

Co ciekawe ze wszystkich ośmiu strzałów jakie oddał w tym meczu Arsenal, wszystkie zostały oddane z obrębu pola karnego. Pokazuje to, że Kanonierzy z chirurgiczną wręcz precyzją próbowali przemieścić się z piłką w okolice bramki Jonesa i z jak najbliższej odległości oddawać celne strzały.
W przypadku gości nie wyglądało to już tak imponująco, aczkolwiek podopiecznym Rodgersa udało się oddać 2/3 swoich strzałów z obrębu pola 16 metrów.

Gra toczyła się praktycznie po równo w sektorach obronnych Arsenalu jak i Liverpoolu. Odpowiednio 30% i 31% czasu gry.

Kanonierzy nastawili się w tym spotkaniu na ataki bocznymi sektorami boiska i te założenia udało się w pełni zrealizować. 43% ataków zostało przeprowadzonych lewym skrzydłem, a 39% prawym na którym największy zamęt siał Oxlade-Chamberlain.
Akcenty ofensywne w zespole The Reds były nieco bardziej wyważone z delikatnym naciskiem na akcję prawą flanką, gdzie bezpośrednie zagrożenie dla obrony Arsenalu stwarzał Luis Suarez.

Najlepszy na boisku był zdecydowanie Alex Oxlade-Chamberlain, który oprócz bramki otwierającej wynik tego spotkania, zaliczył także asystę przy bramce Podolskiego.

W zespole gości palma pierwszeństwa przypadła Suarezowi, który był zdecydowanie najgroźniejszym zawodnikiem swojej ekipy. To właśnie po faulu na Urugwajczyku został podyktowany rzut karny, który na bramkę zamienił Gerard.

Arsenal awansował do ćwierćfinału FA Cup i nadal liczy się w walce o końcowy triumf w tych rozgrywkach. Teraz jednak czekał ich będzie pojedynek z Bayernem Monachium w Champions Legaue. Pojedynek ten może mieć duże znaczenie w kontekście dalszych losów Kanonierów w tym sezonie.
Liverpoolowi natomiast pozostała walka o miejsce dające awans do Ligi Mistrzów w rozgrywkach ligowych.

Statystyki: Whoscored.com


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz