1.02.2014

Niespodzianka na Camp Nou!


Dziś w ramach 22 kolejki Hiszpańskiej Primera Division mieliśmy okazję oglądać bardzo ciekawy pojedynek między liderem rozgrywek FC Barceloną, a 7 w tabeli Valencią. Katalończycy absolutnie musieli wygrać dzisiejszy pojedynek, ponieważ Madrycka grupa pościgowa z Atletico na czele, z radością wykorzystałaby każde potknięcie Blaugrany.

Valencia tym czasem szuka punktów, których ostatnio zdobywa jak na lekarstwo. Po objęciu drużyny przez Pizziego, gra Nietoperzy wyraźnie się poprawiła, co podkreślają nawet sami piłkarze. Niestety jedyne czego brakuje to przełożenie dobrej gry na punkty, które pozwolą jeszcze myśleć o Europejskich Pucharach w przyszłym sezonie.

„Tata” Martino wystawił na ten mecz niemal optymalną jedenastkę. Zabrakło jedynie Neymara, który znajduje się na liście graczy kontuzjowanych, oraz Andresa Iniesty, który decyzją szkoleniowca, mecz rozpoczął na ławce rezerwowych, a jego miejsce w podstawowej jedenastce zajął Cesc Fabregas.

W ekipie Valencii zabrakło Guardado, który został wypożyczony do Leverkusen, a także Banegi i Canalesa. Miejsce Jonasa w ataku zajął Paco Alcacer.


Zespół Valencii ostatni raz wygrał na Camp Nou w sezonie 2003/2004 Tym bardziej więc gościom zależało na zmazaniu tego niechlubnego rekordu. Poza tym zwycięstwo z Barceloną na jej terenie mogło napędzić Nietoperze na całą rundę rewanżową.

Mecz jednak lepiej zaczął układać się dla Barcelony. Już w 7 minucie Diego Alves musiał wyciągać futbolówkę z siatki. Z bardzo trudnej pozycji Alexisowi Sanchezowi udało się oddać celny strzał po którym piłka znalazła drogę do bramki.
Dalsza część gry przebiegała pod dyktando Barcelony, która tradycyjnie już zdominowała posiadanie piłki i krótkimi wymianami piłki, starała się znaleźć lukę w formacji obronnej gości.
Kiedy wydawało się, że obydwa zespoły zejdą do szatni przy jedno bramkowym prowadzeniu gospodarzy, ekipie Valencii udało się wywalczyć piłkę w środkowej strefie boiska. Dani Parejo ładnie pociągnął akcję do przodu po czym zagrał ją do Feghouliego, a ten podaniem zwrotnym otworzył swojemu koledze drogę do bramki i Parejo z bliskiej odległości wyrównał wynik spotkania.

Drugą połowę Valencia zaczęła równie imponująco jak zakończyła pierwszą. Kolejny błąd obrony Blaugrany wykorzystał tym razem najniższy ba boisku Pablo Piatti, który uderzeniem głową zaskoczył za daleko wysuniętego Valdesa.

Radość gości trwała zaledwie 3 minuty. W 54 minucie kontrowersyjną decyzję podjął arbiter tego spotkania. Zdaniem sędziego Ricardo Costa zagrał piłkę ręką w polu karnym i za to zagranie został podyktowany rzut karny. Jak pokazały jednak powtórki, piłka trafiła Portugalczyka w ramię, więc jedenastki być nie powinno.
Decyzja arbitra była jednak nieodwołalna. Rzut karny na bramkę zamienił Leo Messi, który pewnym strzałem pokonał bramkarza Nietoperzy.

Kiedy wszyscy spodziewali się, że Barcelona odzyska kontrolę nad tym meczem, kolejny cios zadali piłkarze Valencii. Trzecią bramkę dla Valencii zdobył Paco Alcacer, a drugą asystą popisał się Sofiane Feghouli.
Kolejnym ciosem dla Blaugrany była czerwona kartka jaką obejrzał Jordi Alba, nota bene były gracz Valencii.

Zespół Valencii w końcówce grał bardzo przytomnie i odpowiedzialnie, nie pozwalając sobie na głupie straty piłki, które mogłyby przerodzić się w groźne kontry Barcelony.
Gospodarzą mimo starań nie udało się jednak zdobyć wyrównującej bramki i ostatecznie mecz zakończył się zwycięstwem przyjezdnych.


Choć statystyki w tym meczu wyraźnie pokazują przewagę Barcelony, to zespół Pizziego wykazał się większą skutecznością i również szczęście było dzisiaj po stronie zespołu Valencii.
Katalończycy oddali aż 20 strzałów na bramkę Diego Alvesa, z czego tylko 5 było w światło bramki. Dodatkowo aż 7 strzałów zostało zablokowanych przez dobrze spisującą się obronę Nietoperzy.

Valencia oddała tylko 4 strzały celne na bramkę Victora Valdesa, jednak z tych 4 prób udało się zdobyć aż 3 bramki, co daje 75% skuteczność w przełożeniu bramek na strzały w światło bramki.


Przez większość czasu gra toczyła się na połowie Valencii, oraz w środkowej strefie boiska, jednak nie miało to żadnego przełożenia na końcowy wynik. Barcelona mimo gry na połowie Valencii, nie była w stanie przechylić losów meczu na swoją korzyść. Tym bardziej należy w tym miejscu pochwalić ekipę Pizziego, która z zimną krwią wykorzystała wszystkie swoje okazje w tym meczu.



Sektory z jakich uderzali piłkarze prezentują się podobnie w obydwu zespołach. Pokazuje nam to, że kiedy tylko pojawiła się dobra okazja do oddania strzału, piłkarze nie wahali się przed podjęciem takiej próby.


Blaugrana najczęściej podejmowała próby ataku środkiem boiska, gdzie największe zagrożenie dla bramki Alvesa powodował Messi. Wartę zaznaczenia jest też jak wielu graczy Barcelony uczestniczyło w akcjach ofensywnych swojego zespołu. Z tyłu zostawali tylko Mascherano i Pique.

W drużynie Nietoperzy panowała natomiast większa dyscyplina taktyczna. Przeważnie tylko 4 graczy ofensywnych próbowała sforsować obronę gospodarzy, a reszta zawodników zabezpieczała strefę środkową, oraz pilnowała dostępu do własnej bramki. Jak widać ta taktyka okazała się bardziej skuteczna.




W ekipie gospodarzy najlepiej zaprezentował się Leo Messi, którego gra przysparzała najwięcej trudności obrońcom Valencii. Argentyńczyk aż 8 krotnie podejmował próby zaskoczenia Alvesa, zaliczył 6! kluczowych podań do partnerów z zespołu, oraz przeprowadził 9! udanych dryblingów. Gdyby koledzy na boisku dopasowali się do gry Messiego, wynik mógłby być zupełnie inny.

W drużynie Valencii zdecydowanie najlepiej wypadł Sofiane Feghouli, który zanotował 2 asysty przy bramkach Daniego Parejo i Paco Alcacera. Oprócz dobrej gry w ataku, skrzydłowy Valencii bardzo angażował się w grę defensywną swojej drużyny, czego efektem są aż 4 przechwycone podania.

Nieźle również zaprezentowali się strzelcy bramek: Parejo, Piatti, oraz Alcacer. Jednak siłą Valencii tego po południa była gra zespołowa, która jest na pewno dobrym oznakiem przed kolejnymi meczami jakie czekać będą Nietoperze.
Barcelona natomiast musi liczyć na utratę punktów przez zespoły z Madrytu, bo w tak wyrównanej stawce jaką mamy okazję obserwować w tym sezonie, każdy stracony punkt może przesądzić o losach mistrzostwa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz